piątek, 21 października 2011

Orson Scott Card, „Tropiciel”

     

O niewielu pisarzach mogę powiedzieć, że – jeśli nawet z braku pieniędzy w studenckiej kiesie nie kupuję – przynajmniej czytam w ciemno wszystko, co z ich twórczości ukazuje się na rodzimym rynku wydawniczym. Do takich właśnie autorów zalicza się Orson Scott Card.

      Tropiciel, pierwsza część nowego cyklu skierowanego (jak mi się przynajmniej wydaje) do młodzieży, tylko upewnia mnie w przekonaniu, że Card jak nikt potrafi łączyć fantasy i science fiction w coś świeżego i niepowtarzalnego.

      Dwutorowość narracji i akcji widoczne są już w samej konstrukcji rozdziałów – na początku każdego z nich znajdują się krótkie fragmenty dotyczące podróży w przestrzeni kosmicznej, a wydarzenia rozgrywają się na pokładzie statku, unoszącego w nieznane Rama Odyna, komputery pokładowe i Zbędnych. W miarę jak przewracamy kolejne strony, związek podróży Rama i epizodów z przestrzeni kosmicznej z planetą Arkadią, na której osadzona jest większa część opowieści, staje się coraz bardziej zrozumiały.

      Akcja zasadnicza skupiona jest wokół postaci Rigga – chłopca posiadającego niezwykłą moc widzenia ścieżek, jakimi poruszała się dowolna żyjąca istota w bliskiej lub dalszej przeszłości. Dzięki tej zdolności wraz z ojcem tropią zwierzęta, których skórami później handlują. Jednak ich wspólne wędrówki po lasach nie ograniczają się tylko do łowienia zwierząt – ojciec zmusza Rigga do rozwiązywania wielu zadań matematycznych i logicznych, uczy go języków obcych... innymi słowy, daje całkiem solidne wykształcenie, które – zdaniem chłopaka – do niczego w życiu mu się nie przyda.

      Podczas jednej z wypraw ginie ojciec Rigga, a on sam dowiaduje się, że zmarły zataił przed nim wiele ważnych spraw na czele z tym, kim chłopak jest naprawdę. Rigg wyrusza więc na poszukiwanie swojej tożsamości oraz siostry, o której dowiedział się w ostatnich chwilach życia ojca. Odbiera również przechowywany przez ich przyjaciółkę depozyt, który przysparza mu niemało kłopotu. W drodze do Aressa Sessamo czeka go cała masa atrakcji: zostanie oskarżony o zabójstwo, kradzież, podszywanie się pod kogoś, kim nie jest, wreszcie zostanie pojmany i takie tam. Przy okazji Rigg przekona się, że – być może – nie jest tak wyjątkowy, jak mu się zdawało. I że z magicznymi zdolnościami należy naprawdę uważać, bo mieszanie w przeszłości może mieć co najmniej nieoczekiwane konsekwencje dla teraźniejszości, nie mówiąc już o przyszłości...

      Rigg, Umbo i Param – trójka charakterystycznie dla Carda nakreślonych bohaterów dziecięcych – oraz towarzyszący im były żołnierz Bochen nie do końca celowo pakują się w niezłe tarapaty, z których odnajdą zupełnie niekonwencjonalne wyjście...

      Ogromnym plusem książki jest konstrukcja świata – nie tylko samych miejsc, w jakich toczy się akcja. Także inne informacje, jakich dostarcza nam autor o samej Arkadii i jej historii podsycają ciekawość czytelnika. Szczególnie ciekawy wydaje się obiekt zwany Murem, zarówno jeśli chodzi o jego działanie, jak i kwestię tego, skąd się wziął. Równie interesujące są: kalendarz zaczynający się w roku -11 191 czy panująca w Aressa Sessamo sytuacja polityczna – republika powstała po obaleniu matriarchalnej monarchii, w której jednak wciąż znajdą się ludzie dążący do jej przywrócenia lub wskrzeszenia jeszcze wcześniejszego stanu, monarchii patriarchalnej... Polityka Ziemi i polityka Arkadii krzyżują się subtelnie z losami bohaterów, tworząc arcyciekawą mieszankę, okraszoną gdzieniegdzie sporą dawką humoru.

      Co prawda eksperymenty z czasem, jakie przeprowadzają bohaterowie, mogą nieco kofundować (bez trudu mogę wyobrazić sobie czytelnika, który gubi się w tym, kto i kiedy jest w danym momencie w przeszłości, kto w teraźniejszości), ponad 500 stron opowieści na pewno oczaruje niejednego. Choć nie każdego, kto miał już okazję poznać magię sagi o Enderze. Gdybym miała porównywać, wcześniejsze dzieło stawiałabym zdecydowanie ponad. Może (z takimi zarzutami można się w sieci spotkać) historia do najoryginalniejszych nie należy, jednak kunszt pisarza widoczny jest dzięki temu jeszcze wyraźniej.

      I choć – jako osoba wiekowa – prawdopodobnie nie mieszczę się w zamierzonym targecie, z chęcią sięgnę po kolejne tomy przygód Rigga i jego przyjaciół.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz