czwartek, 20 października 2011

Neil Gaiman, „Odd i Lodowi Olbrzymi”


Pozwólcie, że coś Wam opowiem.

      Dawno, dawno temu, kiedy zimą śnieg bywał bielszy i zimniejszy, a wiosną trawa zieleńsza i soczystsza niż dziś, i gdy po ziemi jeszcze chodzili prawdziwi Wikingowie, rzucając swe ogromne cienie na bystre wody rzek...

      To chyba jednak nie to.

      Wybaczcie, nie umiem opowiadać we właściwy sposób. Brak mi tej magii, tego czaru, który nadaje opowiadaniu lekkości i niezwykłości. Ale znam kogoś, kto potrafi to wyśmienicie.

      Tym kimś jest Neil Gaiman.

      Zacznijmy zatem jeszcze raz: W dawnych czasach żył sobie chłopiec imieniem Odd i choć w obecnej angielszczyźnie słowo to znaczy „dziwny”, w jego imieniu nie było nic dziwnego, nie w tamtych latach i miejscu.

      Znacznie lepiej.

      ***

      Odd – imię, jak często to się zdarza u Gaimana, znaczące – to kulejący półsierota, mieszkający w jednej z norweskich wiosek. Ponieważ jego ojczym (posiadając już kilkoro dzieci z poprzedniego małżeństwa) nie ma dla niego cierpliwości, większość czasu spędza w puszczy. Uwielbia wiosnę i zawsze czeka na nią z utęsknieniem.

      Ale tym razem zima nie chce odejść. Świat nadal skuty jest lodem, wodospad – wciąż zamarznięty. Dzieje się coś zdecydowanie niezwykłego i bohaterowi wcale się to nie podoba.

      Pewnego dnia Odd spotyka na swojej drodze trzy dziwne zwierzęta – lisa, orła i niedźwiedzia. Temu ostatniemu oddaje (bynajmniej nie niedźwiedzią) przysługę, uwalniając jego łapę z potrzasku. Wkrótce okazuje się, że nowi znajomi nie tylko mówią, ale wręcz mają w sobie pewne boskie pierwiastki...

      Skąd wzięły się tajemnicze zwierzęta? Dlaczego zima nie chce ustąpić? Co stało się w Asgardzie?

      I dlaczego – jak zwykle – jest to wina Lokiego?

      Odd postanawia pomóc nowym przyjaciołom odnaleźć drogę do siedziby nordyckich bogów i stawia czoła Nieznanemu, stając oko w oko z potęgą Lodowych Olbrzymów.

      Ale nie zdradzajmy zbyt wiele. Choć fabuła nie wydaje się zbyt skomplikowana, ba, może jest nieco zbyt naiwna, należy pamiętać o jednym: „Odd i Lodowi Olbrzymi"”to swego rodzaju baśń. To Gaiman – a ci, którzy zetknęli się już wcześniej z jego prozą, wiedzą, czego mogą się po tym nazwisku spodziewać. „Odd...” jest ciepłą, pełną wdzięku opowieścią o wytrwałości, odwadze i... czymś jeszcze, czymś bardzo nieuchwytnym, o czym można się przekonać, sięgając po tę historię osadzoną w tradycji mitologii skandynawskiej. Lekkość stylu, połączona ze specyficzną Gaimanowską wyobraźnią literacką to chyba możliwie najlepsza rekomendacja dla opowieści.

      ***

      MAG wydał bardzo dziwną książeczkę. Czytelnik odnosi wrażenie, że trzyma w dłoniach mocno „nadmuchane” opowiadanie. Czarujące, owszem, przejrzyste, z zaledwie niewielką ilością literówek, z ciekawymi ilustracjami... Ale wciąż ma się to uczucie, że tekstu – w przeciwieństwie do ilości stron – jest zdecydowanie za mało. Nie, żeby dzieło było niedokończone – kompozycyjnie i treściowo wszystko jest w jak najlepszym porządku. Chodzi o samo wydanie: duży stopień pisma, ogromna ilość światła na stronie, pagina.... Sztuczne powiększanie ilości stron. Tak naprawdę „Odda... ”połyka się w godzinę, niemal przerzucając kartki. Kilka ostatnich kart to rekomendacje innych pozycji wydawnictwa... Mimo tego, że z całego serca mogę polecić lekturę Gaimanowskiej baśni na jakiś magiczny wieczór, mimo iż mogę wskazać ją jako idealną opowieść na dobranoc dla dzieci, nie jestem przekonana do ceny, jaką za całość proponuje wydawnictwo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz